Równi inaczej. Nie jesteśmy w tym razem

W świecie pogłębiających się nierówności społecznych słowo „razem” rodzi podejrzenia. Szczególnie gdy posługują się nim „RÓWNI INACZEJ”.

Równi inaczej. Nie jesteśmy w tym razem

”We are in this together („Jesteśmy w tym razem”) mogło stać się wyrazem solidarności społecznej.

„Równi Inaczej” (RIch) - celebryci, bogaci, politycy - wszyscy oni uwielbiają nośne hasła. Wypełniają nimi Instagram i Twittera. Chciałbym wierzyć, że przyświecają im wzniosłe intencje. Może wtedy irytacja byłaby mniejsza.

Przy plaży w Malibu celebryci ustawili swoje warte kilka milionów jachty w napis: „We’re all in this togehter”.

Gdy zapadały pierwsze decyzje dotyczące kwarantanny w Londynie, najbogatsi dyskutowali czy odizolowując się w swoich domach powinni to robić razem ze służbą czy bez niej.

W najuboższych regionach Wielkiej Brytanii z powodu wirusa umiera dwa razy więcej osób niż w regionach bogatszych.

Rosnące zagrożenie zarażeniem sprawiło, że wzrósł popyt na realizowane odrzutowcami „loty ewakuacyjne”. Choć pierwotnie służyły one transportowi pracowników ambasad i firm z obszarów najbardziej zagrożonych pandemią, szybko to się zmieniło. Majętne rodziny zaczęły wynajmować prywatne samoloty by zmniejszyć ryzyko zarażenia wynikające z podróżowania samolotem rejsowym. Popyt wzrósł tak bardzo, że przedsiębiorstwa zajmujące się wynajmem raportują brak wystarczającej liczby maszyn.

Większość prac, których wykonywanie jest konieczne do funkcjonowania społeczeństwa w czasie pandemii jest też w grupie najniżej opłacanych: kurierzy, sprzedawcy, pracownicy supermarketów, pielęgniarki, ratownicy medyczni, opiekunowie osób starszych, policjanci...

Spośród 25% najlepiej zarabiających Amerykanów ponad 60% mogło pracować z domu. Wśród 25% najmniej zarabiających tylko co dziesiąta osoba. W pierwszej z tych grup płatny urlop chorobowy przysługuje 92% pracowników, w drugiej prawo do niego ma mniej niż połowa.

Tylko w ciągu dwóch pierwszych miesięcy pandemii Nowy York opuściło około 420 tys. mieszkańców, a w najbogatszych jego częściach populacja zmniejszyła się o 40%. Choć z miasta wyjechało sporo osób, generalnie im bogatsza dzielnica tym było ich więcej. Mieszkańcy East Side, Soho, the West village przenieśli się w bezpieczniejsze miejsca z dala od miasta i jego mieszkańców. W biedniejszych dzielnicach zmieniło się niewiele. Tętnią życiem, oddychają codziennością, z pracą i dojazdami do niej, wychodzeniem po zakupy, załatwianiem codziennych spraw, których nie można zlecić innym. To im się zleca.

Siedząc w swojej wartej cztery miliony funtów willi w Kornwalii Gordon Ramsey dzieli się swoimi doświadczeniami: „Utknięcie w domu z pięcioma wygłodniałymi dziećmi to prawdziwy koszmar. Kiedy to wszystko się skończy?”

W pierwszych dniach pandemii w restauracjach należących do Gordona Ramseya 500 osób: kelnerzy, kucharze, inny personel; z dnia na dzień straciło zatrudnienie.

Mężczyźni wykonujący prace wymagające niskich kwalifikacji są cztery razy bardziej narażeni na śmierć niż osoby wykonujące zawody specjalistyczne. Trzy czwarte miejsc pracy, które wymagają bezpośredniego kontaktu z ludźmi, to niskopłatne prace usługowe; 70% osób, które pracują w bliskiej fizycznej odległości od siebie, to osoby o najniższych wynagrodzeniach i/lub pracownicy fizyczni.

≠ "Niefortunnym" zbiegiem okoliczności to właśnie ci, którzy najmniej mogą sobie na to pozwolić płacą największą cenę. Dane zbierane przez Opportunity Insights Economic Tracker przy Harvard University wskazują, że w Stanach Zjednoczonych utrata zatrudnienia dotyczyła przede wszystkim osób zatrudnionych do wykonywania prostych, niskopłatnych prac (kelnerzy, kucharze, sprzedawcy, fryzjerzy etc.).

Podczas gdy najbogatsi zaszyli się w swoich domach wakacyjnych, klasa średnia utkwiła w ZOOM-owej gospodarce z coraz bardziej znudzonymi dziećmi w domach, ludzie najmniej zarabiający pozostają w rozkroku pomiędzy koniecznością wykonywania pracy (jeżeli jeszcze ją mają) a obowiązkami rodzicielskimi. Zarabiając mało większość dochodu wydają na to co niezbędne, co czyni ich szczególnie narażonymi na (nawet czasowy) brak dochodu z pracy.

Dzięki pandemii rośnie majątek Jeffa Bezosa, przypuszcza się, że w 2026 roku będzie bilionerem.

Już w kwietniu 2020 Bank Światowy oceniał, że pandemia skutkowała zwiększeniem liczby osób żyjących w skrajnym ubóstwie (dochód mniej niż 1.9$ dziennie) o 49 milionów. To pierwszy wzrost populacji skrajnie ubogich od początku tego stulecia.

„Dzieci w moim gospodarstwie domowym nie jedzą wystarczająco dużo ponieważ nie stać nas na jedzenie” – to odpowiedź wybrana w badaniu sondażowym przez ponad 20% matek z dziećmi do lat 12 mieszkających w Stanach Zjednoczonych w kwietniu 2020 roku.

≠  Już w 2018 roku raport Komisji Europejskiej wskazywał, że najuboższe grupy społeczeństw europejskich doświadczają największych trudności w dostępie do służby zdrowia. W wielu krajach pandemia pogłębiła te nierówności.

≠  Ograniczenia w podróżowaniu dotykają wszystkich. Obowiązkowa kwarantanna zmusi do pozostania w domach także tych, którzy na co dzień często się przemieszczają. Niektóre pary staną wobec wyzwania radzenia sobie z bliskością drugiej osoby. Jak podsumował to Mitchell Moss z New York University: „To zniszczy małżeństwa bogatych… Wszyscy ci mężowie i żony, którzy zwykle podróżują będą teraz musieli naprawdę spędzić czas z ludźmi, których poślubili”.

„Ci którzy nie pamiętają przeszłości skazani są na jej powtarzanie” George Santayana. W 1918 roku hiszpanka rozpowszechniała się niezwykle łatwo wtedy, gdy osoba zarażona znajdowała się w bliskiej odległości od innych; w ubogich dzielnicach wielkich miast, w gęsto zaludnionych obszarach przemysłowych, w szkołach i w miejscu pracy. Sytuację pogarszały słabe wyżywienie, długie godziny pracy, wcześniej nabyte choroby. Dostęp do opieki medycznej był ograniczony i kosztowny, przeznaczony głównie dla osób z klasy średniej i wyższej.

Wezwanie do zachowania dystansu społecznego ma w sobie pierwiastek złośliwej groteski. Życie bogatych i życie biednych to dwie różne planety. Dystans między nimi opisujemy otoczeniem, grupą społeczną, miejscem zamieszkania, liczbą metrów kwadratowych na mieszkańca, poziomem wykształcenia, zdrowiem.

Nierówności społeczne narastały od dawna. Pandemia nie tylko wyciąga je na wierzch ale i pogłębia.

"We are all in this together” sugeruje równość, której nie ma. Pandemia, jak żadne doświadczenie z przeszłości, odkrywa obraz podziałów i różnic.