Sugrofobia – psychologia frajerstwa

Strach przed okazaniem się frajerem jest silny, powszechny i hamujący; wykracza poza racjonalną ostrożność i staje się szkodliwą fobią.

Sugrofobia – psychologia frajerstwa

Wykorzystajcie swoją wyobraźnię. Dzwoni telefon. Na wyświetlaczu pojawia się nieznany numer.

Halo, (tutaj twoje imię i nazwisko), z tej strony Piotr Michoń. Słuchaj mam problem. Jestem na autostradzie i popsuł mi się samochód. Dzwoniłem do warsztatu, ale tam nikt nie odbiera, pewnie wyszli na lunch, albo coś robią, a tymczasem za chwilę rozładuje mi się telefon. Boję się, że jak jeszcze raz spróbuję to bateria padnie. Już pokazuje 1%. Może Ty byś spróbował(a). Podam Ci numer, oni mnie tam znają, powiedz im tylko, gdzie jestem i nic więcej nie musisz robić.

Dzwonicie? A może potraktujecie to jak jakiś podstęp albo żart? Żeby było trudniej, to najlepiej, gdybyście wyobrazili sobie, że dzwoniący przedstawił się imieniem i nazwiskiem, które nic Wam nie mówią. No to jak? Wystukujecie wskazany numer?

Ułatwię Wam.

Numer nie wygląda na podejrzany. Nie zaczyna się od 0 800 czy 0 700, nie ma też kierunkowego do Tanzanii ani na Malediwy. Cóż w takim wypadku ryzykujecie? Stratę czasu (kilku sekund) i odrobinę śmieszności, gdy okaże się, że zadzwoniliście na infolinię sprzedawców żelazek, a nie do warsztatu. A co możecie zyskać? Możliwe, że komuś pomożecie; a to da wam poczucie dobrze wykonanego zadania, poprawi samoocenę, będzie zgodne z tym, co o sobie myślicie.

No to jak? Podjęliście decyzję? Tak?

Możemy zatem przejść do następnego pytania.

Co zrobisz, gdy idąc ulicą zauważasz stoisko, nad którym wisi duży napis: „Rozdajemy pieniądze! Dzisiaj dostaniesz banknoty dziesięciozłotowe. Za nic!”.

Podchodzisz? A może nie? Mijasz napis, zastanawiając się przy tym, na czym polega podstęp? W jaki sposób tym razem nabija się ludzi w butelkę?

Lepiej mieć niż nie mieć  - tak przynajmniej uważa wielu z nas. Ale czy podeszlibyście do stołu z ofertą 10 złotych? Przyznam, że ja raczej nie. Podobnie jak 9 na 10 osób, które nie zatrzymały się widząc napis o rozdawaniu darmowych pieniędzy.

W tym miejscu potrzebna jest refleksja: dlaczego w sytuacjach takich, jak te opisane powyżej, wielu ludzi odczuwa obawy?

Niewiele ryzykujemy dzwoniąc, jeszcze mniej sprawdzając o co chodzi z rozdawaniem pieniędzy. A jednak wahamy się, wycofujemy, wolimy nie podejmować ryzyka. Ale ryzyka czego? Koszt czasu czy wysiłku jest niewielki. Dlatego powodem niepodejmowania przez nas działania jest coś innego. Tym, czego tak naprawdę się obawiamy, jest psychologiczny koszt zmierzenia się ze świadomością, że zrobiliśmy z siebie głupca. Gdyby po zadzwonieniu pod wskazany numer jednak okazało się, że to dowcip, a po podejściu do stoiska z darmowymi banknotami, dostrzeglibyśmy napis małym druczkiem: „po zakupie garnków o minimalnej wartości 4 tysiące złotych”, wyszlibyśmy na kogoś, kto dał się naciągnąć. Większość z nas chciałaby zadzwonić do warsztatu, o co prosił nas dzwoniący anonim. Większość chciałaby przynajmniej dowiedzieć się czy rzeczywiście ktoś rozdaje pieniądze. Jednak boimy się, że błędnie oceniliśmy sytuację, i kiedy wszystko się wyjaśni to poczujemy się jak głupcy. A to uczucie jest tak doskwierające, że wolimy go uniknąć.

Świadomość bycia oszukanym, wystrychniętym na dudka, zrobionym w jajo, jest silną negatywną reakcją emocjonalną pojawiającą się wtedy, gdy nabieramy przekonania, że ktoś nas wykorzystał, co po części jest konsekwencją naszych decyzji. Troje psychologów Kathleen Vos, Roy Baumeister i Jason Chin nadało strachowi przez byciem frajerem bardziej formalną, choć nadal żartobliwą i zgodnie z moją wiedzą nieużywaną w języku polskim nazwę: „sugrofobia”. Słowo to jest zlepkiem łacińskiego „sugro” – co oznacza „ssać” (w języku angielskim „sucking” oznacza też bycie frajerem) i fobia. A zatem sugrofobia to przemożny strach przed byciem naciągniętym, wykorzystanym.

Wyjaśnijmy sobie coś od razu: różnica pomiędzy zdrowym, świadomym unikaniem ryzyka, a patologicznym lękiem przed okazaniem się naiwnym, kryje się w poziomie natężenia i częstości odczuwania. Fobia jest znacznie silniejsza i częściej odczuwana.

Bęcwał, ciołek, gamoń, palant, neptek, trąba, naiwniak, jeleń, czy ostatnio powszechne „przegryw” – to tylko niektóre z synonimów słowa „frajer”. Sama liczba tych określeń wskazuje na widoczną, przede wszystkim w społeczeństwach indywidualistycznych, obsesję kulturową. Naiwnym jest wykładowca, gdy studenci oszukują na testach. Frajerem opisują internauci kogoś, kto może wykorzystać system podatkowy, ale tego nie robi. Jeleniami nazywają niektórzy osoby uczciwie płacące podatki, z których wypłacane są świadczenia.

Uczucie, że ktoś robi nas w jajo jest powszechne. Jakiś czas temu wpłaciłem pieniądze na zbiórkę, na rzecz rodziny, w której domu wybuchł pożar. Zbierali na remont i zakup mebli. Do dzisiaj dom, który wynajmowali stoi pusty, a oni sami jeżdżą nowym samochodem. Coś tu nie gra. Zrobiłem coś co uważałem za słuszne: pomogłem komuś w potrzebie, ale podejrzewam, że ktoś to wykorzystał. To samo uczucie towarzyszy mi, gdy płacę za posiłek w restauracji więcej niż się spodziewałem albo kiedy ktoś, z kim pracuję nad wspólnym projektem, choruje po raz czwarty w tym miesiącu, a jest zaledwie 8 września. To uczucie pojawia się też, gdy widzę, jak jakiś kierowca jedzie pasem awaryjnym by wcisnąć się przed sznur czekających samochodów.

Bolesne jest już samo zadanie sobie pytania:

„Czy ja właśnie pozwoliłem, by ktoś mnie wykorzystał?

Czy jestem frajerem?”

Męczące poczucie bycia wykorzystywanym bierze się z bardzo ludzkiej potrzeby bycia traktowanym uczciwie. Choć jak wiemy z badań, małpy człekokształtne również rozumieją czym jest sprawiedliwość – okazują się negatywnie reagować, gdy za wykonanie określonego zadania otrzymują mniej niż inni, jednak nie zaobserwowano by były samokrytyczne – a to jest najważniejsze w teorii frajerstwa.

Sugrofob jest podejrzliwy wobec innych. Przewiduje, że będzie czuł się źle, zażenowany, przepełniony żalem, jeżeli się okaże, że dał się nabrać. Wierzy, w swoje umiejętności wykrywania przekrętów. Jak każde ekstremum nadmierny strach przed byciem oszukanym niesie za sobą negatywne konsekwencje. Boimy się zaufać innym, co skutecznie eliminuje możliwość podjęcia współpracy. Podejrzewając każdego i wszystkich nie chcemy okazywać solidarności wobec tych, którzy jej mogą potrzebować. To tłumaczy dlaczego wolimy pomagać ludziom ubogim poprzez bony towarowe i usługi, a nie zasiłki pieniężne. Trwamy w przekonaniu, że pieniądze mogą być źle wykorzystane. Zauważmy coś bardzo interesującego w tym przykładzie. Nie zastanawiamy się nad tym, czy należy pomagać; nie skupiamy się nad tym, że to jest koszt, który musimy ponieść. Nie, my koncentrujemy się na tym, by nie dać się wykorzystać. Innymi słowy nasza refleksja idzie w kierunku: czy jeżeli ty, za moje podatki, kupisz alkohol zamiast wyprawki do szkoły dla dziecka, to czy ja nie okażę się po prostu frajerem?

Gdy pomyślimy o tym, że ktoś okazał się być frajerem, do głowy przychodzą nam spektakularne przykłady, np. tych którzy wysyłali pieniądze Kaszpirowskiemu „adin, dwa, tri cztery”; albo tych, którzy od George’a C. Parkera kupowali Most Brooklyński.  Codzienne, budzące w nas niepokój oszustwa sprzedawców, polityków, żebraków, i wielu innych ludzi, są zwykle bardziej subtelne i niejednoznaczne. Dając się nabrać czujemy się tak źle, jak po zjedzeniu czegoś na co jesteśmy uczuleni. Tracimy zaufanie do innych, lękamy się podejmować współpracę. Sprawiając by ktoś poczuł się frajerem tracimy wszyscy.