Paradoks rodzicielstwa – dziecko a (nie)satysfakcja ze związku.

„Oni żyli długo i szczęśliwie. Szczęśliwie przez pierwszy miesiąc, potem jeszcze długo, bo 50 lat.”
Decyzja o tym, czy mieć dziecko jest jedną z najważniejszych jakie człowiek podejmuje w życiu. Chcesz przemeblować swoje życie, przestawić hierarchię ważności, poznać czym jest prawdziwa miłość i zapomnieć, co kryje się za słowem beztroska – zdecyduj się na potomstwo. Socjologowie zwracają uwagę na fakt, że w przeciwieństwie do tego co doświadczyli nasi przodkowie, my zwykle możemy decydować o tym czy mieć dzieci, kiedy mieć dzieci i o tym, jak dziecko ma się pojawić w naszym życiu – a to wszystko bez wyrzekania się aktywności seksualnej. Często partnerzy podejmują tą decyzję razem, a czasami zadają sobie nawet pytanie w rodzaju: „Jak dziecko wpłynie na naszą relację?” Mądrość ludowa podsuwa odpowiedź: „dziecko zbliża pary do siebie”. Większość ludzi na świecie deklaruje, że chciałaby mieć dziecko. Dziecko to błogosławieństwo, dziecko wzbogaca, nadaje sens, daje poczucie przynależności i wydobywa z nas, to co najważniejsze: miłość. Teoretycznie szczęście to relacja między tym, co chcemy mieć, do czego aspirujemy, czy co rozsądnie rzecz biorąc powinniśmy osiągnąć, a tym co rzeczywiście mamy/osiągamy.  A zatem można by oczekiwać, że pojawienie się dziecka prowadzi do wzrostu szczęścia.

Nauka, w tym eseju będzie brzydką i złośliwą, a w dodatku przybraną siostrą Kopciuszka; która mówi: niestety prawda jest zgoła inna, liczne badania pokazują, że satysfakcja ze związku (małżeństwa, kohabitacji) maleje, gdy pojawia się dziecko.

Czy należy się temu dziwić?
Matki małych dzieci w badaniach często zwracają uwagę na: zakłócenia snu, chroniczne zmęczenie, poczucie uwięzienia w domu, poczucie winy że nie jest się lepszą matką, martwienie się swoim wyglądem. Ojcowie wskazują podobne problemy dodając do tej listy: zmniejszenie aktywności seksualnej żon, presję ekonomiczną będącą rezultatem wycofania się matki z rynku pracy. Przejście do rodzicielstwa może zwiększyć liczbę obowiązków, stres;  przeszkodzić w przyjaźni, wspólnym spędzaniu czasu tylko we dwoje; utrudniać życie seksualne pary; prowadzić do przeciążenia liczbą ról społecznych spełnianych przez nowych rodziców; powiększać nierówności między małżonkami, w efekcie których relatywnie gorszą sytuację będzie miała żona; doprowadzić do negatywnej oceny małżeństwa, szczególnie wśród kobiet niebędących zwolenniczkami tradycyjnego modelu rodziny.
Duży przegląd badań wykonany przez Twenge i współpracowników pokazuje, że rodzicielstwo i satysfakcja z małżeństwa nie idą ze sobą w parze (Twenge, Campbell, & Foster, 2003). Małżonkowie-rodzice są relatywnie mniej zadowoleni ze swojego małżeństwa niż bezdzietne małżeństwa, a różnica ta pogłębia się wraz ze zwiększaniem się liczby dzieci w rodzinie. W przypadku kobiet szczególnie jest to widoczne wśród matek niemowląt w wieku od 1 do 12 miesięcy.  U mężczyzn wpływ obecności dziecka na satysfakcję z małżeństwa jest również obserwowany ale nie jest powiązany z wiekiem dziecka. Wpływ rodzicielstwa na satysfakcję małżeńską obserwuje się przede wszystkim wśród wyższych klas społecznych i tłumaczy się konfliktem ról i ograniczeniem swobody.
Wyniki niedawnych badań panelowe (panelowe – czyli takie, gdy te same osoby bada się w kilku kolejnych momentach) przeprowadzone w Norwegii, na budzącej szacunek liczbie 67 tys. matek małych dzieci pozwoliły wyciągnąć ciekawe wnioski. Po urodzeniu dziecka kobiety odczuwają zwiększoną satysfakcję ze swojego życia. Przez około 6 miesięcy  obserwujemy tzw. baby honeymoon (niemowlęcy miesiąc miodowy). Potem następuje powolny ale ciągły spadek  poziomu szczęścia aż do 3 roku życia dziecka. (Co się dzieje dalej z badań norweskich nie wynika, bo badano matki, których najmłodsze dzieci ukończyły co najwyżej 3 lata.) Satysfakcja ze związku zaczyna się obniżać się już w ostatnich tygodniach ciąży, i podobnie jak satysfakcja z życia, maleje do momentu aż dziecko osiągnie 3 rok życia.
Czy to oznacza, że chcąc mieć udany związek powinniśmy nie mieć dzieci? Taki wniosek uznałbym za zbyt pochopny i de facto niemożliwy do praktycznego zastosowania. Po pierwsze, większość ludzi to optymiści, decydują się na dziecko będąc przekonanym, że przyniesie im szczęście, i żadne dowody naukowe (całe szczęście) ich do tego nie zniechęcą. Po drugie, zauważmy, że jeżeli jest prawdopodobne to, że maluch pogorszy relacje między rodzicami, kluczowe tak naprawdę jest, jak szczęśliwi jesteśmy w relacji z naszym partnerem zanim pojawi się dziecko.  Będąc na szczycie mamy z czego schodzić, będąc w dolinie musimy szukać niebezpiecznych uskoków terenu.  Gdy obecność dziecka skutkuje obniżeniem naszego zadowolenia ze słabej  9 na silną 7 w 10-cio stopniowej skali, raczej tego nie odczujemy. Gorzej, gdy byliśmy na poziomie 5 i zeszliśmy na 3. Po trzecie,  zmniejszenie satysfakcji ze związku wraz z upływem lat dotyczy nie tylko rodziców ale również osób bezdzietnych. A po czwarte i w tym eseju ostatnie, niedawny kryzys finansowy pozwolił na poczynienie obserwacji, z których wynika, obecność dzieci w rodzinie istotnie przyczynia się do zachowania wysokiego poziomu satysfakcji z życia pomimo niekorzystnych zmian zachodzących w otoczeniu.

Bibliografia
Dyrdal, G. M., Roysamb, E., Bang Nes, R., & Vitterso, J. (2010). Can a Happy Relationship Predict a Happy Life? A Population-Based Study of Maternal Well-Being During the Life Transition of Pregnancy, Infancy, and Toddlerhood. Journal of Happiness Studies (published online 12 December 2010) .
Twenge, J. M., Campbell, K. W., & Foster, C. A. (2003). Parenthood and Marital Satisfaction: A Meta-Analytic Review. Journal of Marriage and Family , 65 (3), 574-583.